Artykuł
Unia warta była mszy
Rozszerzeniowy big bang z 2004 r. to właściwie ostatni piękny moment w historii Europy
Z Aleksandrem Kwaśniewskim rozmawia Michał Potocki
Jak pan wspomina 1 maja 2004 r.?
Wielkie emocje, bo dokonywała się historyczna rzecz. Uznałem wtedy, że spełniają się marzenia wielu pokoleń. Choć było tuż po północy, widziałem mnóstwo flag, słyszałem klaksony. Pomyślałem: „Boże, prawdopodobnie tak by było, gdyby Polska zdobyła mistrzostwo świata w piłce nożnej”. Na to szansy nie mamy, a wejście do UE jednak okazało się możliwe. Ten entuzjazm był bardzo wzruszający.
Rok wcześniej było referendum akcesyjne. Rzeczywiście walka o przekroczenie progu 50 proc. frekwencji trwała do końca? Skończyło się na 58,9 proc.
Po raz pierwszy w historii zdecydowaliśmy, że referendum będzie dwudniowe. Miny nam zrzedły, gdy przyszły informacje z pierwszego dnia i okazało się, że frekwencja jest niewielka.
Niecałe 18 proc.
Informacje z niedzielnego poranka też były niepokojące. Zadzwonił do mnie premier Leszek Miller: „Coś musimy zrobić, może byś wystąpił z orędziem”. Odparłem, że to będzie powód do ataku, bo złamalibyśmy ciszę wyborczą. Uznałem, że to może przynieść więcej złego niż dobrego. Więc może znane osoby powiedziałyby, że oddały głos i zachęcają do tego innych? Trochę takich osób znaleźliśmy wśród artystów, aktorów, intelektualistów. Niedzielę spędzałem w prezydenckim ośrodku pod Wilgą, niedaleko Warszawy. Wracałem na ogłoszenie wyników i moja kolumna miała spory kłopot z przedostaniem się. Wąska droga, korek. Ogarnęło mnie przerażenie, że ci ludzie nie dojadą na czas do lokali wyborczych. I okaże się, że zamożna i proeuropejska stolica – bo to głównie tacy ludzie mają dacze wokół stolicy – załatwi nam brak frekwencji. To byłby straszliwy paradoks historii.
Miller wspominał w rozmowie z Jerzym Sadeckim do książki „Trzynastu. Premierzy wolnej Polski”, że gdy się dowiedział o korkach, zadzwonił do szefa MSW Krzysztofa Janika, żeby ten polecił policji, aby nie zatrzymywała kierowców wracających do domów, tylko skupiła się na tym, by wszyscy zdążyli.